wtorek, 6 kwietnia 2010

Trochę tragedia...

...a trochę wyzwanie. Czyli jak wszystko to wszystko. To akurat rzecz, od której mamy największy ból głowy, bo nie chcieliśmy specjalnie jej zmieniać. A okazało się, że niestety budowa wymusiła i to.

Odbudowę ogrodu!

Niby sam się dziadkom zrobił, ale miał te kilkadziesiąt lat na okrzepnięcie i nabranie charakteru. Przypadkowego, umówmy się, ale pełnego uroku, wspomnień i gotowości do użycia. A teraz za każdym razem gdy wychodzę z domu czuję się jak Neil Armstrong. Mały krok dla człowieka, wielkie wyzwanie dla ludzkości. No może dla podstawowej komórki społecznej jaką tu jesteśmy, ale wyzwanie jest. Ugór. I to nie lada. I wypuść tu człowieku dziecko w to błotko! Radość latorośl oczywiście będzie miało premium-klasse, ale taka urocza scenka jak z reklamy Actimela może być piórkiem urywającym windę naszego wątłego samopoczucia.
Słowem - czas na robotę w ogrodzie! Wspomnijcie tylko zdjęcia z ogrodu Ewy i Staszka Komorowskich z wpisu sprzed roku, żeby zrozumieć nieszczęście estetyczne, z którym walkę musimy stoczyć by odzyskać pewną równowagę. Wystrój domu przy tym to niczym obecnie ustępujący prezydent: pan Pikuś.





2 komentarze:

TurboCute pisze...

Ojejcia rzeczywiscie jakos lyso sie zrobilo!

KrOPPek pisze...

lepiej nie mów. dobrze, że mam mało czasu bo deprecha gotowa!