poniedziałek, 4 lipca 2011

No i to nazywamy przerwą!

Właśnie zajrzałem na naszego bloga i okazało się, że nie pisałem tu nic od roku! Ha! Przy tych ograniczeniach czasowych, które nas ostatnio (ładne "ostatnio") dopadają blog został zastąpiony przez FaceBooka, porządny aparat przez komórkę z opcją do robienia "ściemnionych", postarzanych zdjęć, a wpisy stały się jednozdaniówkami wtrącanymi od czasu do czasu. Lajf.

Trzeba przyznać - poddaliśmy się naporowi pracy. Odpuściliśmy sobie walkę o wolny czas. Dwójka dzieci nie generuje wcale dwa razy więcej chaosu niż by to wynikało z prostego mnożenia. A niewykańczany dom wcale nie jest prostszy w obsłudze niż wykończony. Ten rok zweryfikował wiele z naszych idealistycznych założeń. Daliśmy się ponieść strumieniowi czasu. I lenistwu organizacyjnemu. Niby kiedyś trzeba, ale czuję się zgnuśniały i niestety przestaje nam ten stan służyć.

Czy powyższe refleksje wpłyną na obfitość wpisów na zapomnianego już pewnie przez wszystkich bloga? Ciężko powiedzieć. Trzeba będzie sprawdzić za jakiś czas. A tym czasem świeża wrzuta fotograficzna z wybranych momentów.








To zdjęcie pogiętej ręki nie jest moim popisem umiejętności w posługiwaniu się Photoshopem - tak wyglądała ręka Niny zaraz po złamaniu. Na szczęście stało się to po występie baletowym.


Parę linków do "possania":

kliknij na WYSTĘP BALETOWY NINY

kliknij na SPACER W KROPELKACH

Brak komentarzy: