Przy okazji urodzin Ninki i Polki zawitaliśmy na budowę w większym rodzinnym gronie. Dziadkowie byli po raz pierwszy. Było to dla nich szczególne przeżycie, bo w końcu przyszło im się zmierzyć twarzą w twarz (no morze "w mur") z faktem, że dom w którym mieszkali prawie 50 lat nie istnieje. Przyszli dopiero teraz, żeby nie patrzeć jak stary budenek umiera, tylko jak rodzi się nowy.
A rodzi się całkiem sprawnie. Wylewki pod podłogi w piwnicy i mury pod pierwszy strop gotowe. Zarys przestrzeni widoczny. Dużo jeszcze pracy ale ciepło się nam się gdzieś tam w środku robi, bo coraz łatwiej sobie wyobrazić jak to będzię wyglądać. Diabeł co prawda tkwi w szczegółach, ale z przyjemnością się z nimi zmierzymy, bo ogół wygląda zachęcająco.


